Życiówka 246 cm. Loara, Francja.
Dodane przez Koz@k dnia 15 wrzesień 2015

Życiówka 246 cm



Na sezon 2015 założyłem zbliżyć się do 100 kg suma. Choć czasu mało i obowiązków dużo robiłem co w mojej mocy by zmierzyć się z bestią i dokonałem tego na finiszu sezonu.

Godziny mijają i łapie mnie drzemka, jak zwykle gdzieś w okolicach 4 rano. Na lekkim śnie zrywam się na dźwięk dzwonka na wędce, zrywka pękła, biegnę w nadziei że nie przespałem brania, podciągam delikatnie i czuje opór więc zacinam energicznie, zaczyna się jazda. Szarpnęło to coś ze dwa/trzy razy i płynie w moją stronę więc nawijam, zatrzymuje się kilkanaście metrów od brzegu zgodnie z moimi oczekiwaniami i rusza sobie w przeciwną stronę, na szczęście zdążyłem odkręcić hamulec bo wylądował bym w wodzie, troszkę mi pozwala podciągnąć i odjeżdża bez problemu. Walka trwa jakieś 15 minut zanim byłem w stanie złapać bydlaka za szczękę. Z wielkim trudem wyciągam rybę na brzeg i nie mogę uwierzyć w to co widzę.
Treść rozszerzona
Piątek rano szybkie śniadanie i w drogę, przed nami 400 km a po drodze trzeba jeszcze zdobyć żywiec, i nie chodzi tu o piwo. Nad kanałem 50 km od domu jesteśmy ok 10 i zaczynamy podchody z białorybem uzbrojeni w feedery. Po 30 minutach nie mamy nic co na tej miejscówce jest nienormalne, troszkę poszukiwań i zmian przynęt na hakach i zaczynamy łapać ryby na przynętę ale niestety ich rozmiar nie jest zadowalający. Około 14 mamy zaledwie 6 sztuk nadających się na sumy ale nie mamy wyjścia i ruszamy w drogę, przy wyjeździe napotkany wędkarz daje nam jeszcze dwie ryby. Autostrada sprzyja szybkiemu przemieszczaniu się ale w pobliżu miast korki zabrały nam 40 minut i na miejscu jesteśmy na 19-tą, na szczęście miejsce jest mi znane i szybciutko wywożę 3 zestawy - jeden na podwodny spławik i dwa na bojkach. Szymon ogarnia w tym czasie obozowisko, a córcia szykuje przednią strawę (jak zwykle kanapki). Chwilkę po zmroku możemy się odprężyć i oczekiwać na branie suma.
Tuż po północy odezwał się sygnalizator wędki ze spławikiem, żywcem była 25 cm płoć, dobiegam do wędki i zacinam, po chwili mam na brzegu sumka jakieś 160 cm ale nie po takiego tu przyjechałem. Noc jest dość ciepła, a temperatura wody waha się w okolicach 20 stopni C. Popijam kawę z termosu i siedzę wygodnie w fotelu.. Zrywam się do kolejnego brania, bo dzwonek dzwoni, ale zrywka nie pękła więc nie zacinam, adrenalina kipi ale nie panikuje i zostawiam wędkę w spokoju, po jakiejś godzinie historia się powtarza i kolejny raz po dłuższej chwili, akurat na tej wędce przynętą jest spory leszcz i z doświadczenia wiem, że na takie ryby branie jest bardzo agresywne i nawet zrywka z żyłki 0.40 pęka błyskawicznie, tym razem nie pękła, a rano żywiec wyglądał tak.

sumowapasja.pl/images/imagehost/4e7352d593745047adb51dad9f93e3e1.jpg

Godziny mijają i łapie mnie drzemka, jak zwykle gdzieś w okolicach 4 rano. Na lekkim śnie zrywam się na dźwięk dzwonka na wędce, zrywka pękła, biegnę w nadziei, że nie przespałem brania, podciągam delikatnie i czuje opór więc zacinam energicznie, zaczyna się jazda. Szarpnęło to coś ze dwa/trzy razy i płynie w moją stronę więc nawijam, zatrzymuje się kilkanaście metrów od brzegu zgodnie z moimi oczekiwaniami i rusza sobie w przeciwną stronę, na szczęście zdążyłem odkręcić hamulec, bo wylądował bym w wodzie, troszkę mi pozwala podciągnąć i odjeżdża bez problemu. Walka trwa jakieś 15 minut zanim byłem w stanie złapać bydlaka za szczękę. Z wielkim trudem wyciągam rybę na brzeg i nie mogę uwierzyć w to co widzę.




sumowapasja.pl/images/imagehost/68a4e784f857042d3cb768571257132c.jpg

Szarpał się tak strasznie, że hak wbity w żuchwę wyrwał jej kawałek co widać na fotce, na moje szczęście kotwicę miał wbitą w „nożyczki” i mogłem go oglądać na brzegu. Mierzenie, szybka sesja na brzegu i uzupełniające fotki w wodzie, sum wraca do wody.
Mój nowy rekord to 246 cm.
sumowapasja.pl/images/imagehost/1fe15c9d466e52b061341214c1e07a78.jpg

Kolejna noc okazała się spokojniejsza i złapałem jednego sumka, miał pod dwa metry ale go ne mierzyłem.
sumowapasja.pl/images/imagehost/a4f82c19aa5c87d842fd5d365568455c.jpg

Nad ranem zaczęło padać i nie wyciągaliśmy go z wody. Zmoknięci, zmęczeni ale zadowoleni z wypadu w niedzielę wracamy do domu. Zrealizowałem swój plan tego sezonu choć przede mną jeszcze jeden wypad. Plan na 2016 rok to sum 100 kg choć zdaje sobie sprawę z tego że to nie będzie proste.